Odłożyła kubek z gorącą kawą na blat i ruszyła otworzyć
drzwi zanim znów rozlegnie donośne pukanie. Zawahała się chwilę, zanim
pociągnęła za klamkę.
- No wreszcie- burknęła postać stojąca
na zewnątrz. Miała dokładnie tyle samo centymetrów wzrostu, co Libby.
Tak samo brązowe włosy i niebieskie oczy. Gdyby nie różnica prawie
sześciu lat, śmiało można byłoby je uznać za bliźniaczki. Chociaż dla
kogoś obcego nawet ta różnica wieku nie była aż tak oczywista. Doris
była dość dojrzała jak na swój wiek, a twarz Libby wciąż była niewinna i
słodka, zawłaszcza przy uśmiechu.
Nie odpowiedziała nic, zrobiła jedynie krok do przodu i objęła siostrę mocno ramionami, aż ta zachichotała zaskoczona.
-
Nie marudź, wchodź.- podyktowała jej i przepuściła ją do mieszkania, a
sama wzięła kolejne dwie torby, na które Doris już nie miała ręki.
Zastanawiała się, jak udało się jej wejść na trzecie piętro z czterema
torbami i walizką, bo pomimo obecności windy, wydawało się jej to
zupełnie niemożliwe.
- Miły pan taksówkarz mi pomógł-
wyjaśniła jakby czytając Libby w myślach. Opadła zmęczona na krzesło w
kuchni, biorąc wcześniej łyk kawy należącej do jej siostry. Libby nie
stawiała oporu, westchnęła jedynie, uświadamiając sobie jak bardzo za
tym tęskniła, i że teraz będzie to miała na co dzień.
- A
rodzice ?- zapytała zbita z tropu. Od kilku dni wyobrażała sobie, że
otwierając drzwi, ujrzy tam całą czwórkę, a nie samą Doris. Teoretycznie
właśnie tak miało być, jednak w praktyce była tam sama młodsza siostra,
która teraz przecząco pokręciła głową.
- Nie będzie ich-
wyjaśniła swój gest- tata musiał wracać do pracy, bardzo pilnie.-
Zrobiła wymowny gest ręką i ironicznie zaakcentowała dwa ostatnie słowa.
No tak, właściwie nie powinno to dziwić, przecież praca zawsze była dla
niego najważniejsza. Nawet wtedy. W tym okropnym momencie, kilka lat
temu, gdy świat Li runął doszczętnie.
Zawsze w ważnych momentach był bardzo pilnie potrzebny. Zajęła miejsce na przeciwko Doris i przysunęła swój kubek, by upić kawę, zanim napój całkowicie zniknie.
-
Czyli- zamyśliła się- wysłali Cię tutaj zupełnie samą ?- zaśmiała się
cicho. Przypomniała sobie jej pierwszy lot do tego kraju. Była o dwa
lata młodsza od obecnego wieku Doris, miała tylko 16 lat. Leciała w
obstawie mamy, a w głębi siebie miała nadzieje, że samolot rozbije się i
zakończy całą farsę.
No tak, ale to była zupełnie inna sytuacja . Westchnęła uświadamiając, to sobie.
Zobaczyła, jak Doris ziewa, starając się to ukryć, jednak jej klejące się do siebie oczy zdradzały ogromną potrzebę snu.
-
Chodź- wstała, pociągając ją za rękę- pokaże ci twój pokój.- Wyjaśniła,
przechodząc przez dość długi korytarz. Ściany były pokryte beżową
farbą, co idealnie współgrało z ramkami na zdjęcia z ciemnobrązowego
drewna. Doryna chciała zasypać siostrę pytaniami o niektóre fotografie,
jednak uznała, że znajdzie na to lepszy moment.
- Muszę wyjść do pracy na chwilę, mam bardzo ważną sesje.- Wypaliła zupełnie nie myśląc nad słowami.
Dopiero, gdy oczy Doris powiększyły się ze zdziwieniem, uświadomiła sobie jak wielki błąd właśnie popełniła.
-
Chyba chciałaś powiedzieć, że masz ważną rozprawę, pani mecenas- wpadła
jej w zdanie, co wywołało jeszcze większe zmieszanie na twarzy Li.
Doris jedynie wywróciła oczami, jakby ignorując sytuację.
-
Doris- zaczęła niepewnie, gdy otworzyła drzwi do jej nowego pokoju.
Dziewczyna od razu rzuciła się na łóżko, układając się wygodnie na
miękkiej pościeli. - To kolejna sprawa, o której musimy porozmawiać jak
wrócę.- rzuciła do niej, gdy wycofywała się z pokoju, by dać jej czas na
zasłużony odpoczynek.
- O czym ty mówisz ? - zapytała,
unosząc się na łóżku do pozycji siedzącej. Rozglądnęła się po pokoju i
rozpięła zielony sweter, by po chwili rzucić go na podłogę. Libby
pokręciła głową i podniosła odzienie.
- O mojej pracy i twoim
bałaganiarstwie.- Wyjaśniła lekko koloryzując, by rozproszyć napiętą
atmosferę. - Ale to później. Teraz śpij i nigdzie sama nie wychodź.
Wrócę po 14- zameldowała dość chłodnym i oficjalnym tonem. Właśnie
zamykała drzwi, gdy usłyszała z ust Doris ironiczne: -Oczywiście, mamo.
Była
pewna, że wywróciła przy tym oczami, była to ich jedna z wielu
wspólnych cech. Jednak nie zastanawiała się nad tym, bo na dźwięk tych
słów jej serce niebezpiecznie przyspieszyło, a jej dłoń automatycznie
zsunęła się z klamki. Potarła oczy, by zatrzymać lawinę napływających do
nich łez.
*
Stukot
szpilek oznajmił sekretarce przybycie Libby. Podniosła wzrok znad
dokumentów, by zobaczyć jak zawsze perfekcyjną szatynkę. Libby czując,
że jest obserwowana poprawiła rękaw pomarańczowej koszuli, rzuciła Kate
krzywe spojrzenie i minęła jej stanowisko bez żadnego słowa. Wchodząc do
swojego gabinetu próbowała przypomnieć sobie, w którym momencie i
dlaczego rozpoczęła się ich wzajemna niechęć do siebie. Nie mogla
przypomnieć sobie żadnego momentu, w którym Kate była do niej pozytywnie
nastawiona. Bo już pierwszego dnia, gdy Li pojawiła się tutaj, by
rozpocząć staż, Kate powitała ją wrogim spojrzeniem i kilkoma niemiłymi
docinkami. Gdy po kilku dniach okazało się, ze Kate jest jedną z
największych plotkar w wydawnictwie, Libby obiecała sobie, że nie będzie
rozpoczynała z nią ani wojny, ani przyjaźni, więc ich kontakty
ograniczają się do spraw zawodowych. Chociaż i to nawet czasami zawodzi,
bo Kate przybrała sobie za cel uprzykrzenie życia młodej redaktorce,
więc nikogo nie powinno dziwić przemilczenie przez nią kilku ważnych
spotkań, czy zgubienie dokumentów. Libby zdenerwowała się na samo
wspomnienie kilku takich sytuacji, dlatego jej torba z głośnym hukiem
wylądowała na biurku, zrzucając przy okazji na podłogę zszywacz.
Zupełnie zignorowała ten fakt. Wyciągnęła z torby telefon, by po kilku
sygnałach zapytać siostrę, czy wszystko jest dobrze.
-Idealnie-odparła jej entuzjastycznie Doris. Właściwie, czy nagły przypływ energii nie był wręcz zadziwiający ? Libby jednak nie miała czasu się nad tym zastanawiać w tym momencie.
-Okej- zaczęła trochę spokojniejsza o siostrę. - Zjedz coś. Ja będę za dwie godziny. Pa.- rozłączyła się nie czekając na jakikolwiek odzew z jej strony. Wzięła do reki białą teczkę, która czekała na nią na biurku od wczoraj i opuściła gabinet. Na szczęście lub nieszczęście Kate nie było na swoim miejscu pracy, co oznaczało, że prawdopodobnie siedzi teraz w bufecie i opowiada swoim koleżankom, jak bardzo okropnie wgląda dziś Libby. Właściwie śmieszyło ją to. Pamiętała jeszcze z dzieciństwa, jak mama zawsze powtarzała jej, że tacy ludzie robią to z zazdrości. Mimo wszystkich złych chwil wciąż ufała niektórym jej słowom. Pchnęła oszklone drzwi, by wejść do miejsca, gdzie odbywały się sesje zdjęciowe. Przeszła przez wąski korytach i przez kolejne tym razem ciężkie, metalowe drzwi. Przywitały ją światła porozkładane chyba w każdym możliwym miejscu i słodki zapach brzoskwiń, które pewnie były obiadem wybranych do tej sesji modelek. Rozglądnęła się w poszukiwaniu znanych jej osób z ekipy, gdy zatrzymała swój wzrok na postaci, która ustawiała na statywie aparat. Zamarła.
-Co jest- westchnęła, wypuszczając z rąk teczkę i telefon, co wywołało odgłosy przez które fotograf uniósł na nią swój wzrok. Odruchowo cofnął się o krok, na szczęście nic nie upuszczając.
- Nie wierze- rozniosły się po sali zmieszane ze sobą dwa glosy, gdy w tym samym momencie z ich ust wydobyły się takie same dwa słowa. Kobieta schyliła się, by podnieść swoje rzeczy i żeby najdłużej jak to możliwe odsunąć nadchodzącą chwilę.
-Idealnie-odparła jej entuzjastycznie Doris. Właściwie, czy nagły przypływ energii nie był wręcz zadziwiający ? Libby jednak nie miała czasu się nad tym zastanawiać w tym momencie.
-Okej- zaczęła trochę spokojniejsza o siostrę. - Zjedz coś. Ja będę za dwie godziny. Pa.- rozłączyła się nie czekając na jakikolwiek odzew z jej strony. Wzięła do reki białą teczkę, która czekała na nią na biurku od wczoraj i opuściła gabinet. Na szczęście lub nieszczęście Kate nie było na swoim miejscu pracy, co oznaczało, że prawdopodobnie siedzi teraz w bufecie i opowiada swoim koleżankom, jak bardzo okropnie wgląda dziś Libby. Właściwie śmieszyło ją to. Pamiętała jeszcze z dzieciństwa, jak mama zawsze powtarzała jej, że tacy ludzie robią to z zazdrości. Mimo wszystkich złych chwil wciąż ufała niektórym jej słowom. Pchnęła oszklone drzwi, by wejść do miejsca, gdzie odbywały się sesje zdjęciowe. Przeszła przez wąski korytach i przez kolejne tym razem ciężkie, metalowe drzwi. Przywitały ją światła porozkładane chyba w każdym możliwym miejscu i słodki zapach brzoskwiń, które pewnie były obiadem wybranych do tej sesji modelek. Rozglądnęła się w poszukiwaniu znanych jej osób z ekipy, gdy zatrzymała swój wzrok na postaci, która ustawiała na statywie aparat. Zamarła.
-Co jest- westchnęła, wypuszczając z rąk teczkę i telefon, co wywołało odgłosy przez które fotograf uniósł na nią swój wzrok. Odruchowo cofnął się o krok, na szczęście nic nie upuszczając.
- Nie wierze- rozniosły się po sali zmieszane ze sobą dwa glosy, gdy w tym samym momencie z ich ust wydobyły się takie same dwa słowa. Kobieta schyliła się, by podnieść swoje rzeczy i żeby najdłużej jak to możliwe odsunąć nadchodzącą chwilę.